Związki męsko męskie, sceny erotyczne, wulgarny język.

środa, 21 lipca 2010

Odcinek 2

Jak to kiedyś znajomy mi powiedział, że czyny człowieka świadczą o jego charakterze.
Ja bym powiedziała, że o charakterze człowieka świadczy to o czym pisze.
Chcę przez to przekazać, że moje opowiadanie zmienia się w jeden wielki dramat.
Czy to oznacza, że mam zadatki na Królową Dramatu?
Ale równa się to z tym, że Itachi ma zagadki na mojego króla xD (lol...dobra, zamykam już się).
Zresztą nie mówię o tym rozdziale, tylko o tych na które mam już pomysły XD

Chciałam podziękować za Wasze komentarze :)

Mairu: ha ha, czuję jakąś wewnętrzną radość, zostawiając Cię w takiej niepewności. Ale cierpliwości, to dopiero pierwszy rozdział ;P

alien: Witaj :) Prawdę mówiąc miałam taki zamiar, bo nie jestem dobra w wymyślaniu własnych tekstów. Dlatego też myślałam aby użyć piosenek różnych wykonawców ^^" To naprawdę ułatwi pracę ;)

Kuroneko: Hej :) Wiem, że się zdarzają ale sama ich nigdy nie wypatrzę. Czuje się ślepa. Dobrze by było jakby ktoś mi je wypominał, bo w tedy prawdopodobnie bardziej bym sie przykładała do ich unikania ^^" Poza tym, przecież ItaSasu jest takie kochane <3


II.Nowy Początek.


Czy to tylko złudzenie, czy rzeczywiście w oczach mężczyzny stojącego na przeciw blondyna, pojawiły się złe błyski? Mężczyzna nigdy za nim nie przepadał i raczej nie był zadowolony z faktu iż jego córka, jest z TYM chłopakiem aż tak blisko. Co prawda, domyślał się, że coś między nimi iskrzy ale nie sądził, że zrobią tak szybko pierwszy krok.
W tym momencie mężczyzna uświadomił sobie jakim był ignorantem, i jak wiele rzeczy nie zauważał. Być może nie chciał ich wcześniej widzieć.

Aktualnie stał u progu szeroko otwartych drzwi do łazienki trzymając wielką, opaloną, włochatą dłoń na srebrnej klamce. W jego oczach malowały się na przemian różne uczucia, w których największą rolę odgrywały złość, chęć mordu, dzika furia czy też niechęć. Oczywiście te ostatnie, silnie kierował w stronę aroganckiego łobuza. Wiedział, że gdy tylko się poruszy straci nad sobą kontrolę i rozerwie smarkacza na strzępy, dlatego próbował się uspokoić. W tym celu zamknął oczy. Powoli starał się opanować swój ojcowski kompleks córeczki. Był świadomy iż była już dorosłą kobietą, ale jakaś cześć jego świadomości nie chciała tego zaakceptować. Szeptała, że jak to zaakceptuje, to tak rzeczywiście będzie.

Sakura i Naruto obserwowali pana Haruno z dystansu, z widocznym przerażeniem wymalowanym na twarzach. Dziewczyna była jednocześnie dumna z niego, że nie rzucił się jeszcze na Uzumakiego, ale było dla niej dostatecznie jasne, jakimi uczuciami go darzył. Z nich wszystkich, najbardziej widoczna była niechęć. Prawdopodobnie nie byłby do niego aż tak uprzedzony, gdyby nie dawne młodzieńcze wybryki. Chłopak dawno z nimi skończył, ale wspomnienia kłębiły się w myślach, niczym natrętne muchy.

Naruto nie wiedział co powinien zrobić. Czuł się jak jakiś nastolatek, przyłapany przez rodzica na masturbacji. Nie powinien się tak czuć, w końcu tego teraz nie robił. Chociaż być przyłapanym przez pana Haruno, na niegrzecznych zabawach z jego córką, która była wielką seksbombą, przyprawiała o palpitacje serca. Przełknął głośno ślinę, czekając na reakcje z jego strony. Poruszył się nieznacznie, zabierając dłonie z talii dziewczyny.

Pan Haruno odetchnął głośno, wpatrując się z powagą w Naruto.

-Uzumaki.

-Panie Haruno.- rzekł z wahaniem.

-Uzumaki...- nagle jego oczy znacznie się rozszerzyły, mówiąc ostrzejszym tonem.

-Panie Haruno...- cofnął się o krok.

Sakurze serce łomotało jak oszalałe. Widziała na twarzy ojca, jedną, tak bardzo jej znaną, i charakterystyczną pulsującą zmarszczkę między brwiami.

Był wściekły.

-Tatusiu!- krzyknęła nagle, podchodząc do niego.- Wszystko już spakowane?

Mężczyzna zdawał się jej nie słyszeć, dalej wściekle wpatrując się w blondyna. Różowowłosa posłała Naruto porozumiewawcze spojrzenie. Wiedział co oznaczało. Pokiwał potykająco głową, i zaczął kierować się w stronę wyjścia, jednocześnie dziewczyna starała się odsunąć uwagę ojca od Uzumakiego, odciągając go od drzwi. Całkiem nieźle jej szło, aż do czasu gdy dostatecznie się jej poddał.

Naruto szybko wybiegł.


~~**~~


Stary dom lśnił czystością. Po wielkiej wojnie ze ścierką i mopem w dłoniach, ostatecznie udało się wysprzątać cały budynek. Oczywiście wysprzątanie tego, wiązało się z wielkimi konsekwencjami, które szybko i boleśnie dały o sobie znać. Ostatnio praca fizyczna niekorzystnie wpływa na dwóch braci, znajdujących się aktualnie w bardzo niezrozumiałych relacjach. Bo przecież jakie rodzeństwo tak otwarcie pokazuje światu swoją miłość?

Sasuke sam nie potrafił tego zrozumieć. Co prawda odkąd wstał, był niedorzecznie szczęśliwy, bez niechcianego widoku ojca, lecz z drugiej strony czuł się niezręcznie gdy rano ponownie poczuł delikatne wargi swojego brata na własnych. Powinien być przyzwyczajony do takich gestów, w końcu, kierował je w jego stronę od kilku lat. Jednak dla młodego Uchihy, takie doznania wciąż były dziwaczne i nie na miejscu. Zaczął się nawet zastanawiać czy Itachi robi to wszystko tylko dla rozrywki i tak naprawdę nic to nie znaczy.

Westchął.

Było pięć po dwunastej. Itachi zdążył już zrobić zakupy i załatwić stały prąd wraz wodą. Właściwie to teraz wesoło krzątał się po kuchni, przygotowując smaczny obiad. Do nozdrzy młodszego co chwila dochodził zapach smażonych naleśników.

Podszedł do otwartych kuchennych drzwi i spojrzał w stronę okna. Przed oczyma mignęły mu złote kosmyki, aż wrzasnął z zaskoczenia. Itachi z przerażeniem podskoczył, a naleśnik który właśnie podrzucał na patelni, spadł mu na głowę.

Sasuke nie zwracał na to uwagi, dalej przyglądając się postaci, z twarzą wręcz przyklejoną do szyby. Widział już ją gdzieś. Długie blond włosy do pasa i niesamowicie niebieskie oczy, podkreślone czarną kredką. W sumie przypominał Naruto. Ale On się przecież nie malował, a jego włosy był krótsze. Może zapuścił? Przez te trzy lata mógł się przecież zmienić! Ale czego by szukał pod oknem domostwa Uchiha? Dowiedział się, o ich powrocie?

Zaskoczenie, zaczęło przeradzać się w przerażenie, spoglądając w postać za oknem, a jego serce zaczęło bić mocniej. Cofnął się. "Co tak nagle? Nie jestem gotowy na spotkanie z młotkiem! Dlaczego on..."- Myślał gorączkowo.

Mimo, że czuł, że coś tu nie pasuje, wmawiał sobie iż przyjaciel mógł się zmienić nie tylko wewnętrznie.

Itachi z lekkim rozbawieniem przyglądał się wpierw przybyłemu blondynowi, przyciskającego twarz do szyby, i uśmiechającego się wesoło, a potem zszokowanemu a zarazem przerażonemu młodszemu braciszkowi. Podszedł do okna i otworzył je. Sasuke zamarł.

-Itaaaaaachiiiii!!!- wrzasnął blondyn, wskakując przez okno i złapał bruneta w mocny uścisk.

Sasuke stał trochę zdezorientowany.

Itachi nie zareagował na ten atak, dalej spoglądając z rozbawieniem na brata. Kruczowłosy przenosząc wzrok to na blondyna to na brata, dostał nagłego olśnienia. Zabawne, nigdy nie poczuł się tak tempo jak teraz.

-D...Dei?- zapytał z nadzieją. Modlił się by potwierdził.

Blondyn spojrzał na młodszego z wszystkowiedzącym uśmiechem. Szybko odskoczył od starszego bruneta i uwiesił się na młodszym.

-Sasuuuuuuuu! Nawet nie wiesz jak się stęskniłem, słodziutki!

Ścisnął go jakby co najmniej chciał popełnić jeden z czynów, które zazwyczaj są karane śmiercią.

-Co tu robisz?- odezwał się Itachi. Mówił spokojnie, ale na jego twarzy dalej widniał lekki uśmiech.

-Jak to co!?- wrzasnął odrywając się od Sasuke. Rzucił taksujące spojrzenie w stronę kruczowłosego ssaka.

-No właśnie się pytam.- rzekł z ironią.- Skąd wiesz, że wróciliśmy? Mieszkasz po drugiej stronie miasta.

-...To nie znaczy, że całymi dniami siedzę na chacie. Widziałem cię w biedronce!

-Ach..- wydał z siebie odgłos udawanego zaskoczenia.- Więc przyszedłeś nas przywitać?

-No ba, że tak!- uśmiechnął się szeroko, siadając na krześle przy stole.

-Jak zwykle lekkoduch.- zakpił Sasuke, dochodząc do siebie.- Dramatyczne spotkanie po latach, nie jest w twoim zakichanym stylu, co?

-Nie jestem aż taki sentymentalny.- odwrócił głowę w jego stronę.- Ale nie powiem, zaskoczyliście mnie.- uśmiechnął się ironicznie.- Przez te trzy lata, twoja buźka wyładniała.- wyszczerzył zęby.- Ale blady jesteś w dalszym ciągu, chociaż nie tak jak Sai.

-Sai...?

-Tylko mi nie mów, że nie pamiętasz twarzy swoich przyjaciół! Zawsze się z nimi kręciłeś...

-Nie zapomniałem.- Itachi skończył smażyć naleśniki. Ukradkiem spoglądał z troską na brata.- Co u Nich?

-Interesuje Cię to?- zdziwił się.- Jak widać, z niezwyciężonej szóstki została tylko piątka. Za rok zostanie jeszcze mniej. Naprawdę chcesz wiedzieć?

Sasuke od razu pokiwał głową. Stwierdził, że trochę za szybko, ale miał to gdzieś. Nie za bardzo obchodziły go te informacje. Chciał tylko wiedzieć co u Sakury... i Naruto.
Itachi zaczął smarować naleśniki dżemem lecz połowa uwagi była skierowana na ich rozmowie.

Deidara rozłożył się wygodnie na krześle.

-No więc, niech będzie.- zaczął.- Jeśli chodzi o Kibe, trzyma się całkiem nieźle. Ma dziewczynę i niedługo po wakacjach wyjeżdża na studia. - zaśmiał się.- Trudno mi uwierzyć, zważając na to jakim był idiotą.

-Widocznie każdy może czymś zaskoczyć.- mruknął z wyrzutem Itachi.- Jak twój okropny łeb na mojej szybie.

Blondyn spojrzał na niego z ironią i kontynuował

-Shikamaru stwierdził, że dalsza nauka nie jest mu pisana.- znów się zaśmiał.- W końcu to geniusz, więc dostał pracę w policji.

Bracia drgnęli i wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Oboje stwierdzili, że będą musieli z nim pogadać.

-Saia nie znałeś zbyt długo, prawda?- przerwał im Dei, niczego niezauważając.- Dalej ty i ten cieć jesteście do siebie bardzo podobni. W dalszym ciągu jest też zboczony. Dwa lata temu, próbował się przystawiać do naszego łobuziaka, ale ten powiedział mu otwarcie co o tym myśli, więc dał mu spokój. Przez ten incydent wszyscy poznali jego orientacje. Jest bi.- Sasuke nie za bardzo wiedział, kogo ma na myśli mówiąc łobuziak. Postanowił, że później się o to dopyta.

-Sai jest bi?- Itachi zmrużył oczy.- To wszystko wyjaśnia...

-Co wyjaśnia?- zapytał zaciekawiony Sasuke.

-Nie, nic takiego.- uśmiechnął się mile.- Kontynuuj.- zwrócił się do Deidary.

-Ach, tak.- zamyślił się.- Sakura. Tak, stała się jedną z najseksowniejszych lasek w okolicy, posiada naprawdę sporo adoratorów. Ale jej ojciec skutecznie ich wszystkich odgania. Trochę mi jej żal. Poza tym, w jej życiu wszystko się układa.

Sasuke uśmiechnął się niezauważalnie.

-No i Naru...- powiedział z żalem. Sasuke drgnął.-... Biedny. Od waszego wyjazdu, wiele się w jego życiu pozmieniało. Jego mata nie żyje... ojciec ma przed nim tajemnice... domyśla się po jego zachowaniu. W ich domu zamieszkał taki jeden idiota, który ciągle się wyżywa na nim wyżywa.- warknął wściekle.- Naru był dość załamany po śmierci Kushini. Na szczęście miał NAS.- Sasuke poczuł bolesne ukucie w okolicach serca. Zdał sobie sprawę, że było one boleśniejsze od jego wszystkich blizn, które pozostawił mu ojciec.- ...Sakura jakiś czas temu, wyskoczyła z pomysłem założenia zespołu. Naru tak się w to zaangażował, że nie miał czasu na emowanie.- uśmiechnął się prowokacyjnie w stronę bruneta.- Nawet ból jaki poczuł po tym jak wyjechałeś, stał się mniej widoczny. Wierz lub nie, ale dla niego byłeś najlepszym przyjacielem.

Sasuke zorientował się, że nie oddycha więc szybko wypuścił powietrze. Nigdy nie sądził, że młotek będzie przeżywał to bardziej od niego.

-Nie wiedziałem...- powiedział z ukrywanym bólem, patrząc na brata, który siedział tuż obok Deidary. Przyglądał mu się dziwnie.- Chciałbym go zobaczyć...

Deidara wytrzeszczył oczy, rzucając mu lakoniczne spojrzenie.

-Przecież możesz. Choćby dzisiaj.

Chłopak spojrzał na niego nie rozumiejąc.

-Młody, przecież dzisiaj jest letni festyn. Zawsze się na nim zjawia, zapomniałeś? Na pewno będzie, zwłaszcza teraz gdy ma na nim zagrać. Idziecie?

-To zależy od Sasuke.- odezwał się starszy z braci, bawiąc się naleśnikiem.

Oboje spojrzeli na Sasuke.

-Ja...- ale co ja mu powiem? "Witaj stary, kopę lat?" Pewnie ma do mnie żal...nawet mu nie powiedziałem o wyjeździe....- Chcę.


~~**~~


-Ej Uzumaki, mógłbyś ostrożniej? Porysujesz mojego vana!- wrzasną wściekły mężczyzna, stojący koło Sakury.

Sai spojrzał z dezaprobatą na blondyna, który trzymał w ręku gitarę. Dostał ją od Shikamaru na siedemnaste urodziny. Niechcący przejechał jej główką, po nawierzchni białego vana. Ale możliwe że, chcący.

-Ugryź się.- mrukną do siebie, na granicy wytrzymałości.

-Daj spokój Tato, pomógłbyś a nie narzekał!- żachnęła się dziewczyna, podchodząc do Saia i pomagając mu przenosić cały zestaw perkusyjny do samochodu.

-Już dostatecznie Wam pomagam, udostępniając wam mojego vana...

-Cóż za poświęcenie z pana strony.- powiedział Naruto z ironią, na tyle głośno by mężczyzna go usłyszał.- Jestem wielce wzruszony.

-Wiesz Uzumaki, zawsze mogę się rozmyślić...- spojrzał na niego wojowniczo - ... Doprawdy, nie mam pojęcia, dlaczego moja córka zadaje się z kimś takim jak ty. Nie chciałbym ciebie za zięcia...

-Niech pan uważa, bo pana najgorsze koszmary mogą się spełnić.- stwierdził z zadowoleniem, kładąc swojego Defil'ka koło reszty sprzętu.- Sakura jest bardzo atrakcyjną kobietą.

-Bezczelny smarkacz.- warknął odwracając się w stronę domu.- Zaraz wrócę.

Gdy tylko zniknął w głębi budynku, Naruto odetchnął z ulgą, mamrocząc pod nosem coś o na temat tchórzy.

-Czy ujdzie mi to płazem, jeśli Was pobłogosławię?- zażartował Sai, patrząc się ironicznym spojrzeniem, na obojga. Właśnie wkładał do vana ostatni talerz zwany crash, który używany jest dla podkreślenia rytmu w granym utworze.

-Doprawdy, takie cuda wolę na jeden raz.- blondyn westchnął. Stwierdzając, że już wszystko spakowali, złośliwie oparł się plecami o boczne drzwi samochodu i zaczął pukać o nie palcami, co jakiś czas drapiąc nawierzchnie pazurami. Spojrzał wrednie w stronę budynku.

-Jesteś niemożliwy...- westchnęła Haruno kręcąc głową, i odciągając blondyna od vana, pociągnęła go w stronę Saia.- Nie prowokuj go, bo wiesz jak to się może skończyć...

-Wybacz, ale twój ojciec wyprowadza mnie z równowagi. Co ja mu takiego... zrobiłem?-żachnął się.- Takie kompleksy się LE-CZY!

-Przecież wiesz, że on już taki jest.- stwierdziła.

-Stary dziad...- skierował się w stronę vana, zostawiając dwójkę przyjaciół za sobą.


~~**~~

-No wiesz, Anko jest...

-Słuchaj Kakashi, chodziłem kiedyś z dziewczyną w typie Anko. Właściwie były do siebie bardzo podobne...- Minato szwendając się po kuchni przygotowywał składniki do kebabu. Hatake postanowił wyżalić się przyjacielowi z gnębiących go myśli.

-Nie jestem pewny, czy jest dla mnie odpowiednia...- powiedział zrezygnowany, podjadając składniki.

-Takie dziewczyny są wyzwaniem, to prawda...

-Sam widzisz...

-... Są skomplikowane i tajemnicze.- dokończył.- Zazwyczaj warte zachodu.

-Tak sądzisz?

- Właściwie to tak, ale możesz się przekonać tylko, jeśli w pełni się zaangażujesz.

Siwowłosy upił łyk czerwonego wina, który rano popijał Jiraiya i spojrzał na Minato, świdrując go wzrokiem. Postanowił poruszyć inną sprawę.

-Zmieniając temat.- zachwiał się lekko.- Kiedy zamierzasz powiedzieć Naruto?

Chwila milczenia.

-Kiedy nadejdzie odpowiedni moment, nie jest jeszcze na to przygotowany...

-Skąd wiesz? Jest już wystarczająco dorosły. W końcu ma dziewiętnaście lat, nie sądzisz, że nadszedł ten czas?- upił kolejny łyk.

Minato zaczął ćwiartować nerwowo wieprzowinę, spodziewając się, że przyjaciel poruszy ten temat. Kakashi przyglądał się mu wyczekująco, co chwile sącząc i delektując się smakiem Casanova di Ner. Brunello było jednym, z jego ulubionych win. Rocznik 2004. Na początku świeży, pełny owoc wiśni i śliwy, przechodzący powoli w powidła i konfitury. Mężczyzna czytał, że wino zajęło II miejsce w plebiscycie społeczności jakiegoś znanego portalu internetowego.

-Nie, nie sadze. To nie jest jakaś tam mała sprawa, którą mogę rozpowszechnić bez mrugnięcia okiem.- powiedział z wyrzutem.- Poczekajmy jeszcze jakiś czas.

Hatake milczał. Odłożył kieliszek na bok i wstał.

-Jak chcesz, nie będę cię do niczego zmuszał.- westchnął i na nic więcej nie czekając, wyszedł z kuchni.

Namikaze przestał zawzięcie kroić mięso, odkładając nóż na bok. Ciężkim krokiem skierował się w stronę kanapy i ułożył się na niej wygodnie, odchylając głowę do tyłu. Zawsze był szczery ze swoim synem, nigdy nie miał przed nim tajemnic. Oprócz tej jednej- największej. Nie potrafił się do tego przyznać, bo to co zrobił, było niewybaczalne i sprzeczne z jego zasadami.

-Jeszcze tylko trochę...-mruknął.

niedziela, 18 lipca 2010

Odcinek 1

[Doprawdy, taka dyslektyczka jak ja, nie powinna nawet myśleć o pisaniu opowiadań XD]

Tak. Sądzę, że to drugie opowiadanie, które zaczęłam pisać w swoim XX życiu.

Przy pierwszym kompletnie zawaliłam. Też było o tematyce yaoi, ale z własnymi bohaterami i historią. Na początku było spoko ale z czasem, historia wydawała się jeszcze bardziej mieszać. Dlatego, nadeszły czasy SasuNaru bądź NaruSasu. Nie wiem jeszcze które z tych, możliwe że po równo.
Do pisania natchnęło mnie opowiadanie mojej przyjaciółki Mairu Mimo, że sama dopiero niedawno zaczęła pisać, wymyśliła fajną historię. Och zło XD

Nie czytałam za dużo opowiadań z Naruto, ale od teraz postanowiłam to zmienić. Paring Naruto i Sasuke, jest najbardziej pociągający ze wszystkich które lubię. Oczywiście moim skromnym zdaniem. Dorównywać może mu jedynie Marian x Allen oraz Izaya x Mikado. Ale i tak go nie przegonią ;P

Czekam na opinie ^^

I.Powrót.


Była ciemna noc, wiatr niespokojnie poruszał gałęziami drzew, zagłuszając kroki postaci, sunących po ciemnych ulicach miasta Redbird.

Nostalgia.

Zacisnął dłoń, spoczywającą na koszuli brata. Nie zatrzymał się, widząc znajomy budynek w którym kiedyś, miał przyjemność jeść najsmaczniejszy obiad w swoim życiu. Dokładnie trzy lata temu. Dzień po nim, niespodziewanie opuścił swoje ukochane miasto, nikomu o tym nie wspominając. Był młody, nie mógł zostać. Musiał wyjechać, razem z rodziną, która później została zamordowana, przez tego samego człowieka, który szedł teraz przy nim, trzymając go za dłoń. Tak, jego matka wraz z jego ojcem, zostali zabici przez ich własnego syna - Itachiego. Sasuke nie czuł do niego awersji czy żalu, ponieważ brat zrobił to w jego obronie. Powód był jeden, ale skomplikowany... zależy jak ktoś na to spojrzy.

Patologia.

Byli na pozór szczęśliwą rodziną, która nie miała żadnych problemów. Byli jej idealnym przykładem. Jednak jak to się mówi - Pozory mylą. Ojciec dwójki braci - Fugaku Uchiha - przez niepowodzenia w pracy, znęcał się nad najmłodszym z synów. Bił go, przypalał jego skórę papierosami, ciął... robił też różne inne paskudztwa.

Po prostu wyżywał się.

Matka nie reagowała. Nie starała się go nawet bronic. Przyglądała się temu z boku, jakby była widzem na jakimś spektaklu. W jej oczach nie widać było, choćby krzty żalu.

Itachi, nie mogąc dłużej znieść, jak rodzice traktują jego ukochanego młodszego braciszka, pod wpływem emocji dźgnął ich nożem. Sasuke był przerażony tą sceną, więc starszy, biorąc odpowiedzialność na własne barki, wymazał wszystkie ślady, jakoby to byli powiązani z tą zbrodnią. Pozorując także porwanie, by zmylić przyszły trop policji, wyjechali z Japonii szukając schronienia w europie, w ich rodzinnym mieście z którego nigdy nie powinni wyjeżdżać.

Ponieważ w tedy, ich rodzina nie była patologiczna.

Nie czuł wyrzutów sumienia. Wiedział, że zasłużyli na to, lub coś jeszcze gorszego, ale tylko w ten sposób mógł pozbyć się ich z życia Sasuke, jak i z własnego.

Dochodząc do budynku, z którym wiązał się grad wspomnień, wsunął ręce do kieszeni spodni w poszukiwaniu kluczy, tym samym, puszczając rękę brata, lecz młody brunet nie puścił skrawka jego bluzy. Gdy znalazł to czego szukał, pospiesznie otworzył drzwi i wciągnął Sasuke do środka.

Widać było że od lat, nikt nie zaglądał do pomieszczenia. Było tu mnóstwo pajęczyn i innych świństw. Podłogę, ściany i stare fotele, przykryte folią pokrywał kurz. Światła też nie działały, więc Itachi postanowił znaleźć jakąś świeczkę.

-Sasuke, mógłbyś zdjąć folię z tej białej wersalki?- Zapytał łagodnie Itachi.

-Jasne.- odrzekł beznamiętnie i uważnie stawiając nogi, ruszył w jej stronę.

Kurzu było od groma, nawet pod folią, zdążyło się go trochę nagromadzić. Zdjął ją powoli i odrzucił na bok. Przesunął mebel trochę ku środkowi, rozkładając do spania. Była noc, nie chciał w tych egipskich ciemnościach, choćby wchodzić na górę. Był zmęczony.

Itachi wrócił z zapaloną świeczką, kładąc ją na małym, także zakurzonym stoliku. Popchnął brata w stronę łóżka, by zaraz i on położył się obok. Niespodziewanie musnął ustami, jego wargi i pocałował. Nie pogłębiając pocałunku, oderwał się od nich i wtulił w pierś młodszego.

Sauke nie lubił gdy Itachi to robił, chociaż nigdy nie posuwał się dalej. Były tylko pocałunki. Zaczęło się to, kilka dni po wyjeździe z Redbird. Ale jakiś wewnętrzny głos, nie pozwalał mu się sprzeciwiać. Dlatego nie mógł zrobić nic innego, tylko mu na to pozwalać.

-Dobranoc, Sasuke...

-...Dobranoc... Itachi.


~~~**~~~


O 10 nad ranem, pewien blondy, już jedna pełną godzinie siedział w ubikacji, a dokładniej mówiąc, na desce sedesowej, próbując pozbyć się nieznośnego bólu brzucha. Jego domowy korepetytor, Kakashi Hatake, postanowił zrobić mu ciekawy kawał i wrzucił mu do coli, rozproszkowaną tabletkę przeczyszczającą. Nie żeby jedną, wrzucił je aż trzy. I to akurat dzisiaj. Ten to nie posiada poczucia rzeczywistości.

-Przez ciebie się spóźnię!- wrzeszczał wściekle w stronę drzwi, w których stał Kakashi, uśmiechając się niczym krasnal ogrodowy. W rzeczy samej, Naruto nie rozumiał, dlaczego ten debil stoi w drzwiach i wdycha Narutowskie smrody. Ale na pewno bawił się nazbyt dobrze. Miał dwadzieścia osiem lat, a wyglądał na o wiele więcej. Głównym powodem tego, były jego siwe włosy. Nie były naturalne, Kakashi postanowił się przefarbować, by jak to mówił "Być na fali". Na lewym oku, miał bliznę, ale Naruto nie znał jej historii. Oczy miał całkowicie czarne, które patrzyły się na obcych z niechęcią (też nie miał pojęcia dlaczego). Ale blondyn wiedział jedno, ten człowiek był największym idiotą jakiego znał (nie wliczając Saia).

-Wiesz, dostarczasz mi więcej rozrywki, niż niejedna nocna zabawka.- powiedział, nie mogąc powstrzymać śmiechu.

-pomyślałbyś kiedyś logicznie?- warknął wściekle.- Wiedziałeś, że dzisiaj jest festyn!

-Nie martw się słonko, słoneczko świeci, wszystko będzie dobrze.- rzekł, jakby mówił do chorego psychicznie człowieka.

-Psychol.- powiedział z ironią.- Zmień ton.

-Na dodatek pokłóciłeś się z Saiem.- zignorował jego wcześniejsze słowa- Przez co nie zagracie na festynie. Bo znając was, nie pogodzicie się do tego czasu.- powiedział, podnosząc rękę i zaczął bawić się włosami.- Więc po co się tak spieszyć?

W tym momencie, z odbytu Naruto wydobył się dźwięk, zwiastujący potocznie i powszechnie zwane, pryknięcie bądź pierdnięcie. Chwilę zdębiały Kakashi, zaczął tarzać się ze śmiechu po ziemi.

-Kurwa, z czego się śmiejesz idioto! To twoja wina!!!- wrzasnął wściekle. Ale jego myśli krążyły wokół słów Hatake.

-Z sza...cunkiem do na...u...czy...ciela.- powiedział, dalej dusząc się ze śmiechu.

-Debil...- mruknął Naruto, rzucając w niego papierem toaletowym. Wyciągną z szafki drugi. Po pięciu minutach wyszedł z niej, depcząc po dalej cholernie uradowanym korepetytorze, który leżał na ziemi. Zszedł na dół. Miał jeszcze chwilę do wyjścia.

Z kuchni dochodziły głosy innych domowników.

-Co powiesz na frytki?- usłyszał głos dziadka Jiraiyi.

-Nie jestem pewny...- odpowiedział głos należący do jego ojca.

Postawił pewny krok przed siebie, wchodząc do kuchni. Nie zauważyli go. Nie myśląc zbytnio nad tym, podszedł do kredensu wyciągając ramen w proszku i wstawił wodę na gaz.

-No to na co masz ochotę?- Jiraiya siedział na krześle, trzymając w rękach kieliszek wina. Był stary. To był niezaprzeczalny fakt. Z pewnością miał już grubo po pięćdziesiątce. Jego siwe długie włosy, dostatecznie oddawały jego starość. A jego czarne oczy i zmarszczona twarz, przekonywała Naruto, że jak on się już zestarzeje, nie będzie chciał wyglądać na starego zboczeńca. Tak, Jiraiya był zboczeńcem, a jego hobby'm było molestowanie skąpo ubranych licealistek, usprawiedliwiając swoje zachowanie "zbieraniem materiałów do nowej książki".

-W sumie wszystko sprowadza się do jednego, kebab to moje marzenie.- odpowiedział Minato. Tak to jego ojciec. Naruto nie nosił po nim nazwiska. Minato stwierdził, że jego nazwisko jest zbyt bardzo znane (ponieważ w przeszłości był znanym piosenkarzem) i woli aby nosił nazwisko po matce- Uzumaki.

Ojciec był jednym z tych przystojniaczków, które często można spotkać w gazetach. Potocznie nazywanych przez żeńska cześć społeczeństwa"ciacha". Miał przydługie blond włosy, które z przodu dłuższe, opadały mu na ramiona. Głęboko niebieskie oczy, które Uzumaki odziedziczył po nim, oraz kremową cerę. O dziwo po śmierci matki (zmarła około 2 lata temu), nie znalazł sobie żadnej innej dziewczyny.

-Nigdy nie pytałem kabanosa.- Odezwał się Naruto, tym samym zwracając ich uwagę na swoją osobę.- ale sądzę, że i ty jesteś jego marzeniem.- Powiedział wlewając wrzątek, do plastikowo-papierowego pojemnika.

-Tak więc postanowione.- Minato wesoło klasnął w ręce.- No obiad będą kabanosy!

-Przykro mi, ale ja nie wrócę do wieczora.- rzekł Naruto.- Mam koncert na tym festynie, mówiłem ci...

-To zjesz jutro rano.- Odezwał się Jiraiya widząc zawiedzioną minę Namikaze.- Zostawimy ci. W końcu kochasz kuchnie swojego ojca.

-Ale przyjdziecie, prawda?

Oboje przez chwile patrzyli, jakby nie wiedzieli o czym mówi, ale szybko ich olśniło.

-Jasne, nie przegapimy twojego pierwszego występu, przed większa publicznością.- humor ojca od razu wrócił. Naruto wziął pałeczki z szuflady i złapał plastikowy kubek z ramenem do ręki.

-To ja już lecę, bo się spóźnię. Muszę jeszcze coś obgadać z Sakurą...-przerwał i niepewnie dokończył-...i z Saiem...

-Baw się dobrze synku!

-No, daj czadu na scenie!

-Żeby cię do toalety nie pogoniło!- Do kuchni wszedł rozbawiony Kakashi.

Naruto spojrzał na niego wściekle i szybko wyszedł.


~~**~~


Wszedł do domy Sakury, trzaskając drzwiami. Nie zwracając uwagi na twarze zszokowanych przyjaciół, poleciał prosto do pokoju przyjaciółki i padł na łóżko. Był wściekły.

Sakura i Sai, stali w milczeniu. To było niespodziewane. Blondyn zawsze był nieprzewidywalny.

-Pewnie znów Kakashi.- powiedziała z wyrzutem dziewczyna. Grała na gitarze. Była w tym niezła. Miała krótkie różowe włosy, oczywiście farbowane, które były nienaturalnie zdrowe. I wielkie zielone oczy, które wyrażały złość, o każdym wspomnieniu. o korepetytorze przyjaciela. To właśnie ona, namówiła blondyna na założenie zespołu. Jego głos ją oczarował. Był mocny, z lekką chrypka, także melodyjny. Najlepszy do rockowych kawałków.

-No to idę w głębszy ogień...- rzekł załamany Sai-... to prawdopodobnie utrudni mi, odstawienie toporów wojennych na boczny tor.

Sai był blady. Niesamowicie blady. Tak jakby nigdy nie wychodził na słońce. Jego bladość jeszcze bardziej podkreślały jego czarne, lekko pocieniowane włosy oraz równie czarne, azjatyckie oczy. Grał na perkusji odkąd tylko pamiętał.

Oboje podeszli do drzwi pokoju Haruno i powoli je otworzyli.

-Przepraszam za to dramatyczne wejście...- powiedział Uzumaki, leżąc na jej wielkim łożu.

-Znowu Kakashi?- zapytał brunet. Naruto pokiwał potwierdzająco głową.

-Cześć Sai....- blondyn zmienił pozycje do siadu, by mieć lepszy widok.

-Jakbyś chciał z kimś porozmawiać...- Sai i Sakura, również usiedli koło niego.- ... albo nie porozmawiać, to jesteśmy do usług.

-Dzięki ...- uśmiechnął się lekko.- To zgoda, Sai?

-No raczej, to o co się pokłóciliśmy, to głupota...

-Masz rację, nie warto się kłócić przez osobę, która i tak już nigdy nie wróci- powiedział Naruto i wstał.- Sasuke już nie ma, jesteśmy tylko my.

-No i Kiba.- dodała z uśmiechem Sakura.

-I pewien kłopotliwy idiota...- rzekł z szerokim uśmiechem, Sai.

-I niech tak zostanie.- Naruto złapał ich za ręce i pociągnął w stronę salonu.- Chodźmy lepiej zbierać sprzęt. Musimy jeszcze obgadać... - i tak, dochodząc do siebie, zaczął swój długi, dlugi, bardzo długi monolog.

Sakura i Sai wymienili porozumiewawcze spojrzenia, za jego plecami i uśmiechnęli się wesoło.


-------

Redbird- nie wiem czy gdziekolwiek istnieje takie miasto. Wymyśliłam je na cele opowiadania.